poniedziałek, 22 marca 2010

MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO ZAŚWIECENIA

I znowu się zakochałam jak zobaczyłam TO COŚ:


Przepiękna, prawda?

Szukałam takich lamp jakieś dwa miesiące!!! I wreszcie znalazłam to co będzie idealnie pasowało i co cudnie wyglada.

Ale po kolei.
Po pierwsze to lampy wiszące, tak zwane "zwisy kuchenne". Jak nazwa wskazuje zawisną w kuchni a właściwie pomiędzy kuchnią a salonem nad blatem, który bedzie naszym stołem. Poniewazż kuchnia nie będzie zwykła, prosta, tylko ciut inna kolorystycznie potrzebowalismy czegoś prostego do oświetlenia tej przestrzeni. Prostego a jednocześnie eleganckiego pasujacego stylem do salonu. Szukałam i szukałam i byłam coraz bardziej zdesperowana - wybór ogromny a nic mi sie az tak nie podobało a jak juz się spodobało to cena była okropna. Sama z siebie jestem dumna, że powstrzymałam się przed checią kupienia juz byle czego :-) Oczywiście to "byle co" tez było ładne, ale jakoś mi nie pasowało do końca. I w końcu w piątek przeglądając po raz tysięczny Allegro trafiłam na to cudo.
Cena 120zł!!!!!!!!!!!!!!!! Ogromna :(
Pokazałam lampę eM, spodobała mu się. Zaczęłam szukać w necie i znalazłam. Tylko godzina grzebania! Odnalazła się całkiem niedaleko za bardzo dobrą cene - 80zł :-) 60zł w kieszeni na jednej lampce a ja 3 potrzebowałam. Fakt, planowałam wydac maksymalnie 70zł na jedna lampę, ale opłacało się dopłacić.

Dzisiaj natomiast byłam je odebrać osobiście. Ciężkie jak licho przy ich niewielkich rozmiarach.

I co moge powiedzieć...Zobaczyłam na żywo i zakochałam się maksymalnie - są jeszcze ładniejsze niż na zdjeciach! Bardzo elegancki design, prosty a jednocześnie wytworny.

Kolejny dobry zakup zaliczony :-)


piątek, 19 marca 2010

ŚCIANY MAJĄ KOLOR

Biały bo biały na początek, ale mają :-) To już efekt słynnego (nigdy nie zapomnę tej ilości pyłu) cekolowoszlifowomalowania.
widok na kuchnię z moimi cudnymi płytkami

najnowszy model lampy energooszczędnej

w kartonie nasz piecyk i płyta indukcyjna

przedpokój z widokiem na kibelek w pełnej krasie

mały pokój

sypialnia

znowu kibelek - nie moge sie powstrzymać

i na koniec łazienka z wstawiona jeszcze nie do końca szafka i umywalką (juz wystawiona)


Teraz kwoli wyjasnienia - znowu widac na zdjęciach fantastyczny porządek. A post wcześniej opowiadał o wielkim sprzataniu. Żeby nudno nie było, to eM i nasz znany glazurnik Maciek stwierdzili że się zabawią i wytłukli około 15 płytek na przedpokoju i w kuchni :-)
A tak na poważnie - było kilka płytek na przedpokoju, które "opadły"że krzywo ułożył linię płytek przy przyszłym parkiecie, więc je też poprawił. Linia ma znajdowac sie na wysokości 2mm niższej niż wysokość parkietu czyli jakies 14mm. Chłopaki się napracowali - cały dzień. eM był wykończony, ale zrobili pieknie i teraz juz jest prawie wszystko ok. Jeszcze musimy ale to juz sami dofugowac w kilku miejscach. Ja jestem strasznym wzrokowcem i lubie jak wszystko jest równo i na swoim miejscu. W środę znowu wziełam się za sprzatnie, ale mało czasu było, wiec za duzo nie zrobiłam. Dlatego w przyszłym tygodniu wybieram się do naszego mieszkania na większe porządki - zamiatanie, mycie, szorowanie :-)


PS. mogłabym posprzatać jutro, ale tego nie zrobię bo jadę kibicować mojemu eM na zawodach basenowych we freedivingu.

WIELKIE SPRZĄTANIE - ETAP ENty

Tak szczerze to sama nie pamiętam po raz który mówię/piszę o wielkim sprzataniu...To o którym teraz myślę miało miejsce jakieś 2 tygodnie temu. Wpadli do nas fachowcy cekolować ściany, szlifować a potem malować (pierwsza warstwa - grunt, druga warstwa - biała farba). Co sie działo podczas cekolowania i szlifowania to aż szkoda pisać. Sodomia i Gomoria jakby to Pani Frau ze słynnej kreskówki dla dorosłych powiedziała. Tyle pyłu to ja jeszcze nie widziałam. Pylicy można się tylko było nabawić.
Byli u nas kilka dni, zostawili syf na podłodze, COŚ fruwające w powietrzu i gładkie ściany :-)


Mieszkanie w końcu wysprzataliśmy - etapami - w całości nie dało rady, tyle tego dziadostwa było. Teraz czekamy na kolejne zapylenie :-)
PS. a ktoś nam kiedys powiedział (przed rozpoczęciem wykończeniówki w mieszkaniu), że jesli chcemy mieć gładkie ściany musimy położyć wszędzie gładź i wydac kilka tysiecy na nią. Mam nadzieję, że osoba, która nas tak nastraszyła niedługo się przekonana, że gładź nie była konieczna.


WRÓCIŁAM

skąd?
Sama nie wiem :-)
Z pracy, ze slumsu, z zamyślenia...
Ogólnie jakies ciężkie dni miała pełne zapracowania w pracy i mało robienia potem. Leń, przesilenie wiosenne, któż to wie. Ale mam nadzieję, że to minęło i cos w końcu zacznę pożytecznego działać ;-)

środa, 3 marca 2010

ACH...

Zobaczyłam, przeczytałam no i odjechałam totalnie:
Fantastyczny dom, fantastycznie urządzony, w większości w moim stylu :-) Gratulacje dla właścicieli tego boskiego przybytku!
Czerwono-czarna łazienka i czerwona kuchnia niesamowite (dla mnie i eM zwłaszcza kuchnia).
A tak w ogóle uważam, że MURATOR to niesamowita baza wiedzy nie tylko budowlanej .

poniedziałek, 1 marca 2010

ZALEGŁOŚCI

Nadrobiłam ciut zaległości zdjęciowych. Oczywiście jeszcze nie wszystkie, bo czasu ciągle brak :-)
Przede wszystkim, przedstawiam nasze parapety POLARE:


Oraz obiecane kucie płytek pod nowe osadzenie kaloryfera:





Teraz oczywiście wszystko jest już znowu pięknie zafugowane i wygląda super :-) Ale ile ja jeszcze w sobotę gruzu nasprzatałam...ech

Na koniec natomiast póki co mój faworyt pomieszczeniowy - wc. Jakbym nie miała się czym zachwycać tylko kibelkiem, ale naprawdę bardzo mi się podoba całość. A jak juzż eM zamontował miskę i deskę to mmmmmmmmmmm ... cud miód orzeszki :-)))





Weekend jak zwykle spędzony w nowym mieszkaniu na sprzątaniu (czytaj JA) i silikonowaniu kabiny (czytaj eM).
Kabina juz zasilokonowana jakimś silikonem śmierdzącym octem, ale podobno dobrym, przeciwgrzybicznym i takie tam różne i sprawdzona. Oczywiście sprawdzona została kabina :-) Sauna działa, jaccuzi działa, deszczownica, prysznic, radio... no wsio dosłownie. Kurcze, taki full wypas, że ja się napatrzeć nie mogłam :-))) O eM już w ogóle lepiej nie mówić. Bardzo cieszy się z tego cuda, do tego stopnia, że je wypróbował na własnym ciele - on to własnie ten kombajn myjąco-releksujacy przetestował na sobie :-)

Na koniec osuszacz.
Zobaczyłam go pierwszy raz w sobotę - ogromna metalowa skrzynia na kółkach z olbrzymymi dmuchawami. I naprawdę działa! Wciaga wilgotne powietrze, wywala suche, ciepłe, woda natomiast wypływa przez rurkę...tak na oko wyciągnęło około 30 litrów przez prawie 3 dni. Efekt widać od razu - ściany zrobiły się prawie białe, wilgoci zostało juz bardzo mało. Super!!!
Parkieciarze pojawią sie w przyszłym tygodniu, w tym nie dadzą rady podjechać. Szkoda...liczyłam, ze to szybciej pójdzie. Najważniejsze zeby w koncu przyjechali i stwierdzili ze mozna kłaść dechy.
Ależ ja jestem niecierpliwa :)