poniedziałek, 22 sierpnia 2011

CHWILA ODDECHU

... w naszej sypialni :)
Może nie zmieniła się bardzo od ostatniej publikacji, ale jest kilka nowych dodatków - koronkowe firanki, hortensja, wędrujący stolik z krzesłem (kiedyś był w salonie, teraz zdobi sypialnię) :)

Zdjęcia pochodzą z galerii deccoriowej, o której pisałam kilka postów wcześniej - nagradzanej galerii :)


hortensja jest niesamowicie piękna i wygląda jak prawdziwa :)





wędrujący stolik z krzesłem



uwielbiam koronkowe firanki

tekturową komódkę z odzysku odnowiłam białą okleiną, koronka i koralikami imitującymi mini-uchwyty











UMOWA

Podpisałam umowę 4 dni po pierwszej wizycie w salonie i w związku z tym dostałam obiecane 10% rabatu. Całkowity koszt to 3700zł. W cene wliczona jest oczywiście suknia, dopinany tren i halka z dwoma lub trzema kołami - zależy ode mnie. Pierwsza przymiarka bedzie w okolicach połowy sierpnia a odbiór sukni i ostania przymiarka około tydzień przed uroczystością :)
Już się nie mogę doczekać :)

Z czystej ciekawości zapytałam o TINKERBELL i FLORAL z Emmi Mariage. Suknie są praktycznie identyczne. Różnią się kilkoma detalami: inne wycięcie góry gorsetu, inaczej rozmieszczone ozdoby na gorsecie, tren i przede wszystkim cena. Okazało się, że projektantka tych sukien najpierw współpracowała ze Splendorem. Zaprojektowała dla nich kilka niesamowitych sukien, po czym przeszła do Emmi Mariage. Dlatego suknie są prawie takie same. Ta sama osoba, ten sam pomysł, zmienione szczegóły... Szkoda że Splendor nie jest aż tak znany jak Emmi Mariage, bo salon naprawdę jest wart polecenia.



WYMARZONA TINKERBELL

Znalazłam moją wymarzoną suknię!!!!!!!!!
Ma wszystko to co chciałam żeby miała. Jest biała, delikatna a jednocześnie szeroka (halka z dwoma kołami robi swoje), trochę fruwaśkowata, elegancka a jednocześnie szalona i na dodatek jeszcze się błyszczy :)))

Po kolei.

Najpierw znalazłam zdjęcie katalogowe.

EMMI MARIAGE - FLORAL


Cudowna, prawda? :)))
Po ochłonięciu, zaczęłam wyszukiwać po nazwie sukni sklepy w których mogłabym ją przymierzyć. Suknia była, ale kosztowała niesamowite pieniądze!!! 6,5tys - zdecydowanie za dużo :(
Przeszukałam Allegro. Była. Dziewczyna na zdjęciu wyglądała w niej cudnie. To nie był jednak mój rozmiar... I znowu załamka. Przeszukałam internet wzdłuż i wszerz aż w końcu natknęłam się ponownie na GRONO i salon ślubny SPLENDOR. Tam była moja suknia!!:)))

TINKERBELL



Zadzwoniłam i od razu umówiłam się na przymiarkę tej + kilku innych - tak w razie czego :)
Pojechałam z Asią - moją kochaną sąsiadką. Całą drogę byłam mocno zestresowana. Czułam się mniej więcej tak jak przed mega trudnym egzaminem. Niesamowity stres. Zastanawiałam się dlaczego tak jest? Dlaczego zamiast czuć podniecenie i radość, tak strasznie się boję. Teraz już wiem dlaczego. Bałam się, że moja wymarzona suknia okaże się w rzeczywistości nie tym czego szukałam. Że będzie mi w niej kiepsko, że mi się jednak nie spodoba...
Dotarłyśmy na miejsce. Salon mieści się w dostosowanym specjalnie prywatnym mieszkaniu. Gondole pełne sukien, witrynki pełne dodatków, obok przymierzalnia, wygodna kanapa, miejsce dla krawcowych. Wszystko tak jak powinno być.
Musiałam poczekać na swoją kolej - klientka mierzyła koronkowe suknie. Były piękne. W zupełnie w innym stylu niż "moja". Proste, delikatne koronkowe rybki, wyszywane koralikami. Jak ze starego filmu. Dziewczyna zupełnie nie mogła się zdecydować. Mierzyła, przeglądała się, okręcała, ale w jej oczach nie było blasku a na ustach nie igrał uśmiech zadowolenia i pewności...
Nareszcie skończyła, przyszła moja kolej.
Byłam niesamowicie zdenerwowana. Weszłam do przymierzalni, "Pani" podała mi halkę i założyłam suknię. Przez chwilę aż bałam się otworzyć oczy i spojrzeć na siebie. Ale jak już to zrobiłam, to od razu wiedziałam że to TO. Że to moja suknia ślubna!
Była taka jak być powinnam. Z wrażenia aż mi mowę odjęło, ale tylko na chwilkę. Poleciałam do Asi dosłownie piszcząc. Biedna przerażona nie wiedziała o co mi chodzi. Ale jak mnie zobaczyła wiedziała od razu, wiedziała, że zdenerwowanie odleciało w siną dal a moje marzenie się spełniło :)
Przymierzyłam jeszcze 3 inne suknie. Ale to nie było to. Ładne, nawet bardzo, ale brakowało im tego czegoś.
Wiem, że dla wielu moja suknia może być bezą, ale dla mnie to cudo, które podbiło moje serce :) To spełnienie moich marzeń! :)


SPLENDOR - HELENA


SPLENDOR - ESMERALDA


SPLENDOR - CLARA



i moja wymarzona TINKERBELL




Koszt sukni to 3700zł. Sporo. Myślałam, że kupię taniej, ale w tym wypadku zaszalałam :) I nie żałuję. W związku z suknia ślubną miałam jeszcze jedno marzenie - chciałam mieć tren :) Jak juz być królewną to na maxa :)))
Porozmawiałam z właścicielką i krawcową. Okazało się, że nie będzie problemu :))) Koszt trenu 400zł - ufff. Miałam jednak szczęście - właścicielka była pod tak dużym wrażeniem mojej osoby i mojej radości, że zaoferowała mi promocję - jeśli zdecyduję się na zakup sukni w ciągu tygodnia, dostane 10% rabatu czyli tren w cenie sukni :))) Yuppiiiiiiiiiiiii


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

CHWILA ODDECHU NA II-gim

Mały update - miejsce II :))))
Jestem baaaaaaaaaaaardzo zadowolona i szczęśliwa, że moje pseudo-wysiłki dekoratorskie zostały docenione :)



MIEJSCE ÓSME

Niby to nic takiego, ale dla mnie to wielka radość - zdjęcia naszej sypialni na Deccorii sa na 8 miejscu :)))

yupiiiiiiiiiiiiiiiiiii





wtorek, 2 sierpnia 2011

POSZUKIWANIA WYMARZONEJ SUKNI

Poszukiwania rozpoczęłam od niezastąpionego internetu. Przeszukałam całe morze stron z sukniami. Każda była piękna i miała coś co mi się bardzo podobało, ale czy to była moja wymarzona?

Oto kilka zdjęć sukni, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie.












Większość z nich ma falbanki. Mam wrażenie, że tego typu suknie same pchały się na pierwszy widok :) Wszędzie widziałam falbanki, tiule... a skoro tak, to był znak, że czegoś takiego powinnam szukać. Poza tym te elementy sprawiały, że suknia wydawała się mega lekka i obfita a TO było moim marzeniem :)

MARZENIE

Obiecałam sobie, że ponieważ biorę ślub z człowiekiem, którego kocham nad życie, spełnia się moje wielkie marzenie i to ma być nasz najszczęśliwszy dzień, chciałabym aby w miarę moich możliwości spełniły się i inne moje marzenia.
Jednym z nich jest posiadanie wymarzonej sukni :)

Suknie ślubne to coś, co uwielbiam. Pamiętam czasy, kiedy myślałam o zostaniu projektantka sukni ślubnych (zresztą nadal jeszcze nic straconego). Księżniczkowate, syrenki, koronkowe - każda ma swój urok i jest piękna.
Od początku wiedziałam czego szukam. Miała mieć to co podobało mi się od dawna, od dziecka. Powinna być biała, lekka jak puch, zwiewna jak wiatr a jednocześnie dosyć obszerna. Cudne są suknie dopasowane do sylwetki, ale raz w życiu chcę coś w czym poczuję się jak prawdziwa księżniczka z dziecięcych marzeń a każdy kto spojrzy na mnie westchnie "łaaaaaaaaaaaaaał" :))) Może to trochę dziecinne, ale to moje marzenia, które tego dnia postanowiłam spełnić :)

KOŚCIÓŁ

Data wstępnie została zarezerwowana, sala również - przyszedł czas na kościół.

Od początku wiedzieliśmy gdzie chcemy przysięgać miłość, wierność i uczciwość małżeńską... eMek - bo to nasza parafia a ja bo sentyment czuję do tych okolic :) A dlaczego? Ma to związek z naszym zapoznaniem się :) Nasze pierwsze spotkanie/randka miała miejsce właśnie w okolicach kościoła, który wybraliśmy. Trwała 12 godzin (!) Tak, 12 godzin - to nie pomyłka :))) Chyba obydwoje byliśmy spragnieni towarzystwa drugiej osoby i chyba od razu było nam ze soba dobrze, obydwoje po przejściach, ze świeżymi ranami na sercu... Najpierw pojechaliśmy w okolice kościoła do parku, potem kolejny park za miastem, lotnisko, kawa, obiad, spacer... na koniec przejechanie się późnym wieczorem kilkoma oświetlonymi mostami... Dla mnie to było COŚ wielkiego, coś ważnego, niezwykłego... Pamiętam, że gdy wróciłam do domu o 23-ciej koleżanka z którą mieszkałam, powiedziała, że jeszcze nigdy nie widziała mnie tak po prostu szczęśliwej i uśmiechniętej. Widocznie już wtedy podświadomie czułam że to będzie coś więcej niż zwykła znajomość...
Wierzę w przypadki, los... Poznaliśmy się (oficjalnie) 22-giego, 23-ciego eMek poprosił mnie o rękę a 24-ego bierzemy ślub... Może to zwykły zbieg okoliczności a może nie... każdy w coś wierzy. ja wierzę, ze to jest wszystko jakoś powiązane. Musieliśmy swoje przeżyć, swoje przecierpieć i przepłakać, żeby 3 lata temu się spotkać i nie umieć bez siebie teraz żyć.

No i się popłakałam jak zwykle :)

Ale wracając do dnia dzisiejszego...
Poszliśmy porozmawiać z księdzem, lekko zestresowani. Pytanie pierwsze - w jakiej sprawie. Ślubu, chcemy ustalić datę. A na który rok - i wtedy opadły mi ręce... Od razu czarne myśli - brak terminu, przesuwanie - NIE!!! Nie tego chcieliśmy. Okazało się, że 24-ego września wolne są godziny 13:00, 14:00 i 18:30 To nie było to co chcieliśmy. Ksiądz zobaczył nasze miny, poszperał znowu w księdze i znalazł :))) Na 15:00 była rezerwacja, ale nie potwierdzona do wyznaczonego terminu. Zadzwonił i poinformował, że rezerwacja się skończyła i wpisał nas na ta godzinę :))) poprosił o 100zł zaliczki i już.


24 września 2011 godz 15:00



poniedziałek, 1 sierpnia 2011

SALA

Mamy już salę :)))
Podejście pierwsze okazało się szczęśliwe - uff :)

A wiec, pojechaliśmy zobaczyć dwie wybrane sale.
Pierwsza znajdowała się 20min od nas - pierwszy plus. Zobaczyliśmy salę i od razu nam się spodobała. Sporo tkanin, podwieszany sufit, lampki - bardzo elegancko. Byłam zauroczona. Z boku obserwowałam tylko reakcję eMka - było OK :)
Rozmowa z właścicielem przebiegła bardzo miło. Okazało się, że są bardzo elastyczni w stosunku do klientów. posiadają bardzo bogate menu, jeśli jednak coś nie odpowiada, mozna coś samemu zaproponowac - są w stanie zrobić. Tort jest w cenie - kilka smaków i kilka wzorów do wybrania. Super, bo przynajmniej nie operują standardem - tort śmietanowy z owocami. Szampan, przywitanie chlebem i sola w cenie. Cena 170zł za osobę dorosłą. W naszym interesie byłby alkohol i ewentualna dekoracja kwiatowa sali.
Tak naprawdę sala spodobała nam się tak bardzo, że moglibyśmy zdecydować się od razu :)
Ale mieliśmy jeszcze jedna do obejrzenia, która była jeszcze bliżej no i mogła być jeszcze ładniejsza.

Pojechaliśmy...
ten właściciel nie był już taki miły. Przede wszystkim był na kacu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W głowie mi się nie mieści jak można rozmawiać z potencjalnymi klientami będąc jeszcze nie w pełni dyspozycyjnym. Niby się tłumaczył, ze poprzedniego dnia mieli imprezę i dopiero wszystko ogarniają - dla mnie to żadne wytłumaczenie.... sala - wąska kiszka - to pierwsze określenie, które nam obydwojgu cisnęło się na usta. Od razu wiedzieliśmy że to nie to. Pomalowana na pomarańczowo, wysoka i wąska. Stoły blisko ściany a więc szorowanie pupami po farbie pewne. Miejsce Państwa młodych przy przejściu do łazienki - porażka. Ech, szczerze mówiąc - brak słów. Uciekliśmy stamtąd tak szybko jak tylko było to możliwe.

W sumie wszystko idealnie się złożyło. Pierwsza sala zrobiła na nas super wrażenie. Duża, przestronna, z osobnym miejscem do tańczenia, stołem wiejskim i osobnym stołem na ciasta, desery i owoce - po prostu rewelacja za przyzwoite pieniądze.








ZDECYDOWALIŚMY SIĘ i podpisaliśmy umowę.

Data 24 września 2011 zaklepana!