środa, 23 czerwca 2010

NOC ŚWIĘTOJAŃSKA

Noc Kupały, sobótka obchodzona w najkrótszą noc lata...hmmm...jakiego lata chciałoby sie rzec. Za oknem widzę chmury a słońce dawno temu schowało się gdzie głęboko.
U nas juz bardziej wspominana niz obchodzona. Nie ma już dzikich tańców panien wokół ogniska, wianki puszcza się rzadko. Chciałabym mieć możliwość przemieszczenia sie w czasie i zobaczyc jak było kiedys, dawno temu - wtedy kiedy wierzona w mityczne siły i bóstwa a zwyczaje i obrzedy słowiańskie traktowane były z czcią.
"Noc sobótkowa była również nocą łączenia się w pary. Niegdyś kojarzenie małżeństw należało do głowy rodu oraz starszyzny rodu i wynajmowanych przezeń zawodowych swatów. Ale dla dziewcząt, które nie były jeszcze nikomu narzeczone i pragnęły uniknąć zwyczajowej formy dobierania partnerów, noc Kupały była wielką szansą na zdobycie ukochanego. Młode niewiasty plotły wianki z kwiatów i magicznych ziół, wpinały w nie płonące łuczywo i w zbiorowej ceremonii ze śpiewem i tańcem powierzały wianki falom rzek i strumieni. Trochę poniżej czekali już chłopcy, którzy – czy to w tajemnym porozumieniu z dziewczętami, czy też liczący po prostu na łut szczęścia – próbowali wyłapywać wianki. Każdy, któremu się to udało, wracał do świętującej gromady, by zidentyfikować właścicielkę wyłowionej zdobyczy. W ten sposób dobrani młodzi mogli kojarzyć się w pary bez obrazy obyczaju, nie narażając się na złośliwe komentarze czy drwiny. Owej nocy przyzwalano im nawet na wspólne oddalenie się od zbiorowiska i samotny spacer po lesie.
Przy okazji rzeczonego spaceru młode dziewczęta i młodzi chłopcy poszukiwali na mokradłach kwiatu paproci, wróżącego pomyślny los. O świcie powracali do wciąż płonących ognisk, by przepasawszy się bylicą, trzymając się za dłonie, przeskoczyć przez płomienie. Skok ów kończył obrządek przechodzenia przez wodę i ogień, i w tym jednym dniu w roku swojego czasu stanowił podobnie rytuał zawarcia małżeństwa."


Tam w dolinie nad Wisłą
Siedziała dziewczyna
Była piękna jak różany kwiat
Bratki i róże zbierała sobie
Wiła wianki i rzucała je do falującej wody
Willa wianki i rzucała je do wódy
A gdy sobie nad Wisłą
Wianeczki swe wiła
Przyszedł młody marynarz di niej
"Miła ach miła" - tak szeptał on jej
I żegnała się niebawem ze swym pięknym marynarzem
Bo odpływał jej marynarz hen we świat
Gdy w dolinie nad Wisłą
Minęły miesiące
Ona z maleństwem roniła łzy
Miłość ach miłość sprawiła jej to
I rzuciła się z rozpaczy do tej falującej wody
I tam w nurtach Wisły swój znalazła grób

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz