poniedziałek, 14 czerwca 2010

TOALETKA

Patrzę przez okno i nie wierzę dosłownie...Jak to możliwe żeby temperatura spadła aż o tyle stopni w tak krótkim czasie??? Weekend był cudowny, ciepły, wręcz goracy a dzisiaj znowu jakaś masakra za oknem.
ech
Weekend minął szybko, ale był bardzo udany. Zrobiliśmy trochę rzeczy, nadrobiliśmy zaległości i odpoczeliśmy jeszcze na dodatek.
Może po kolei.
W sobotę w ciocią i wujkiem eM wybraliśmy się na piknik lotniczy w Góraszce. Bardzo lubię ogladać samoloty. Zaraził mnie tym oczywiście eM juz podczas pierwszego spotkania. Teraz to się tylko pogłębia :) Na Góraszce pierwszy raz byliśmy razem 2 lata temu. Pokaz Żelaznych zrobił na mnie ogromne wrażenie. W tamtym roku wybraliśmy się do Radomia na Air Show. Pokazy zwłaszcza te w wykonaniu Red Arrows i fińskiej grupy akrobatycznej, której nazwy nie pamiętam powaliły mnie na kolana. A potem ta koszmarna katastrofa SU-27. Straszne...
W tym roku wybraliśmy się na Góraszkę po raz drugi i jak zwykle nie zawiedliśmy się. Pokaz szybowcowy był niesamowity. Pierwszy raz widziałam szybowca wykonującego tak niesamowite ewolucje w powietrzu. Delikatność i gracja - to słowa idealnie oddające akrobacje szybowcowe. Byliśmy i nadal jesteśmy urzeczeni. I oczywiście samoloty z lat 40-stych, 50-stych...Coś wspaniałego. Pogoda dopisała niesamowicie. Upał, ponad 30 stopni momentami aż uniemożliwiał dłuższe stanie na słońcu. Cień był zbawieniem :)
A po Góraszce, po powrocie do domu, zabrałam się w końcu za porządek na balkonie. Dokończyłam nareszcie sadzenie kwiatów, przesadziłam kilka zaszczepek. 3 godziny taplania się w ziemi, ale udało się. Nasz ogródek jest już nareszcie skończony.
A teraz najważniejsze - tak jak w tytule - nareszcie zabrałam się za toaletkę! Ogromną niespodziankę zrobił mi eM w piątek - ten mój kochany cichociemny :))) Nic nie wspomniał nawet słówkiem w czasie dnia jak się kontaktowaliśmy - wyszlifował mi całą toaletkę. Wracam z pracy a na balkonie stoi to moje cudo za 50zł pozbawione starej paskudnej warstwy lakierowej. Moja radość była olbrzymia. No i jak tu nie wielbić takiego człowieka jak eM!!!
Bejcowanie poszło całkiem sprawnie. Położyłam dwie warstwy, miejscami 3 i dwie warstwy lakieru satynowego. Słoneczko ładnie przygrzewało, wiatr suszył - toaletka już wczoraj wieczorem była gotowa do użytku :)))
Oto efekt po położeniu ostatniej warstwy lakieru:



Tak wyglądała po przeszlifowaniu przez eM:







Żałuję, że nie mam zdjęcia jej pierwotnego wyglądu. Była mniej wiecej w kolorze ciemnego brązu przechodzącego miejscami w rudy. Blat był delikatnie podziurawiony i porysowany, więc trzeba było sporo zeszlifować z wierzchu. Udało się!!! Toaletka wygląda genialnie. To moja kolejna duma :) Dojdą dodatki i bedzie super :)))





2 komentarze:

  1. Dziękuję Izu za miły dla mnie komentarz. Też miałam ochotę jej dokopać :-)
    CO do samolotów to my też lubimy na nie popatrzeć, już sobie obiecałam że w miarę możliwości w przyszłym roku pojedziemy na piknik do Góraszki.
    Toaletka wygląda ciekawie, dosyć długo zastanawiałam się co przedstawia pierwsze zdjęcie, a po kilkukrotnym obejrzeniu toaletki stwierdziłam że to może szuflady? :-)
    ps. zielono tam u was :-) to na pewno warszawa? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Samoloty to super sprawa. Dawno nie byliśmy na Okęciu, a kiedys bywalismy tam przynajmniej raz w tygodniu - musimy nadrobic :)
    Faktycznie na pierwszym zdjęciu sa szuflady jeszcze były bez uchwytów, wiec wygladaja dziwnie.
    Oj kochana, zielono u nas. Czasami tez sie zastanawiam, jak to mozliwe, ze tak blisko miastowej cywilizacji mieszkamy (8 minut autobusem) a czujemy sie tak jakbysmy na wieś sie wyprowadzili :) Ptaszki śpiewają całymi dniami i nocami, wiatr szumi w drzewach a wczoraj pod oknem kuchennym przechadzał sie zajaczek. Sielanka dosłownie :)

    OdpowiedzUsuń