poniedziałek, 14 listopada 2011

ŚLUBNE ARCHIWUM PRZYGOTOWAWCZE - SUKNIA

23 sierpnia o godzinie 13:30 miałam pierwszą przymiarkę sukni ślubnej. Dlaczego tak dokładnie pamiętam datę? Bo po pierwsze - było to praktycznie miesiąc przed ślubem a po drugie - było to dla mnie mega ważne wydarzenie :) Na ten dzień czekałam od marca.
Kilka dnie przed przymiarką czułam już delikatne podniecenie tym faktem. Dzień przed motyle w żołądku odtańcowywały taniec radości. Ale już w dniu przymiarki czułam mocne podenerwowanie - czyli cała ja. A może coś nie będzie tak jak potrzeba, może mi się jednak coś odmieni... Stwierdzam, że jestem mistrzynią w wymyślaniu tego typu rzeczy :)))
Dojechałam na miejsce, zobaczyłam suknie najpierw na wieszaku, potem na sobie i padłam po raz kolejny. jednocześnie poczułam tak wielki spokój wewnętrzny, że to ta jedyna, moja, wymarzona, że aż się popłakałam :) Suknia robiła tak duże wrażenie, że wszystkie osoby pracujące w salonie wyległy ze swoich stanowisk pracy, stały dookoła mnie i się mi przyglądały. Tyle pochlebstw ile się nasłyszałam w tamtej chwili, nigdy jeszcze nie było mi dane słyszeć. To było niesamowite!




Suknia była delikatna niczym chmurka, miałam wrażenie że mnie dosłownie opływa. Równocześnie była obfita jak beza - 4 koła zrobiły swoje :) Coś się w niej działo, coś się świeciło, coś się ruszało - miała to coś, czego szukałam, co znalazłam i co było moje :)))


PS. właśnie przyjrzałam się mojej minie na zdjęciu. Wygląda okropnie i pokazuje coś zupełnie innego niż było. Także na minę proszę nie patrzeć - to złudzenie :D


-->

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz